Aurelia Mandziuk
Anna Orlikowska
Artystka Artystce
Aurelia Mandziuk – Anna Orlikowska
Rozmowa oniryczna
Aurelia Mandziuk: Zastanawiałam się co może dać artystka artystce i sądzę, że jest to uważność, możliwość zbliżenia do danej osoby, poznania jej twórczości, motywów, inspiracji czy strategii artystycznej. Taki cel ma nasza rozmowa – żebyśmy się bliżej poznały.
Krytycy podkreślają, że z rzeczywistości wybierasz drobne elementy, którym nadajesz rangę, interpretujesz je po swojemu i przedstawiasz w sposób, który ma nieco mroczny charakter. W twoich pracach pojawia się cisza, bezsenność, pewna oniryczność. Dlatego postanowiłam, że nasza rozmowa odbędzie się w tej atmosferze niedopowiedzenia i będą nam towarzyszyły twoje prace.
Chciałabym zacząć od cyklu fotografii – to tryptyk – Bezsenność. Proszę opowiedz o nim.
BEZSENNOŚĆ
Anna Orlikowska: Dawno temu wykonałam cykl fotografii panoramicznych, w których pokazywałam przestrzenie znalezione w Łodzi, oświetlone sztucznym światłem telewizora albo kiepskich żarówek wkręconych w małe lampy. Był to cykl dzięki któremu otrzymałam wyróżnienie Deutsche Banku (SPOJRZENIA 2005, Nagroda Fundacji DEUTSCHE BANK), które zapoczątkowało serię moich wyjazdów na stypendia. Wówczas wyprowadziłam się z Łodzi. To był cykl, który zapoczątkował mój dyplom Danse Macabre zrealizowany w Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Wykonałam te prace jeszcze raz w skali wielkoformatowej, 3m x 1m, i one zostały zaprezentowane na Triennale Młodych w Orońsku. To był początek mojej kariery artystycznej.
Następnie fotografowałam wnętrza fabryk, bo to mnie też interesowało i właśnie Insomnia Bezsenność czyli ludzie zawieszeni w ciemnych opresyjnych pomieszczeniach to był tryptyk, który kończył ten cykl panoramicznych zdjęć.
A.M.: Chciałabym odnieść się do przyczyny, dla której zaprosiłam cię do tej rozmowy. Znałam twoje prace, ale nigdy się nie poznałyśmy, mimo że ukończyłyśmy tę samą uczelnię, mieszkałyśmy przez wiele lat w tym samym mieście, spotykałyśmy się na tych samych wystawach czy w tych samych miejscach i oczywiście widziałam twój Tonący pokój, ale tak naprawdę poznałam twoje prace i twórczość dopiero, kiedy wyjechałaś i zaczęłaś pracować w Akademii Sztuki w Szczecinie. Zaraz potem i ja się tam znalazłam. Wydaje mi się to nie bez znaczenia. Kiedy ludzie, którzy nie spotkali się w jednym miejscu, wyjeżdżają zupełnie nieoczekiwanie i spotykają się w innym. Nie ma przypadków.
A.O.: To prawda.
A.M.: Czy ten wyjazd do Szczecina zmienił coś w tobie, w twojej twórczości? Jak to się wszystko wydarzyło?
A.O.: Dużo zmienił, dlatego że ja chciałam wyjechać…. Nie chciałam wyjechać z Łodzi, ale chciałam zacząć pracować z młodymi ludźmi na Akademii. Akademia w Szczecinie wydała mi się o tyle ciekawa, że powstał tu Wydział Malarstwa i Nowych Mediów, który na początku był małą katedrą. Był to taki moment przejścia – zmiany, ale zaczęłam się wówczas posługiwać głównie video tworząc obrazy ruchome, instalacje. Czyli ograniczyłam się do jednego medium.
Moje podejście do video było na początku bardzo mocno związane z fotografią. Do dzisiaj właściwie jest taką trochę fotografią. Cały czas obserwuję i staram się odnaleźć w tej „zwykłej” rzeczywistości małe szczeliny, które pokazują, że świat codzienny też może być niesamowity, tajemniczy, zaskakujący.
A.M.: W tym świecie zauważasz również rzeczy ewidentnie odrażające i próbujesz im nadać estetyczną formę. Mam na myśli twój film Robaki, który czasami jest trudny do zniesienia, szczególnie dla niektórych osób. Ale niewątpliwie ma tę estetyczną formę.
FENOMEN FOTOGENII
A.O.: Wydaję mi się, że w większości moich prac dotykam fenomenu fotogenii, czyli tego, że coś co jest utrwalone na taśmie filmowej, czyli na przykład nasz wywiad, może mieć inną wartość po byciu zarejestrowanym. Z jednej strony posługiwanie się onirycznością i rejestrowaniem czegoś co jest na granicy „rejestrowalności” jest tym samym czym jest rejestrowanie robaków, które są odrażające, ale przez to, że zostały zarejestrowane okazują się być piękne. Czyli cały czas jest to próba badania możliwości medium fotograficznego i tego co można z nim zrobić.
Pierwsza moja poważna wystawa odbyła się w Galerii Manhattan w Łodzi i towarzyszył jej tekst Jolanty Ciesielskiej, która napisała, że: „jestem obserwatorką zjawisk niezauważalnych” i wydaje mi się, że to jest trafna analiza. Tylko te zjawiska mogą być różne.
A.M.: Twoje instalacje, na przykład Tonący Pokój, który pokazywałaś na Biennale (Fokus Łódź Biennale 2010)… Posłużyłaś się w nim obiektami pozornie zwyczajnymi, ale nadałaś im zupełnie inny sens. Nie tylko przez tytuł pracy, ale również przez samą formę ekspozycji, gdzie faktycznie widzieliśmy tonący pokój.
A.O.: Tak.
A.M.: To było dość dramatyczne, mimo że w instalacji były użyte sprzęty, które doskonale znamy, obcujemy z nimi. Z tego co wiem były to sprzęty z twojego dzieciństwa.
A.O.: To był taki okres w moim życiu, który skutkował dużą ilością niepokojących prac. Był on związany z tym, że skończyłam studia, musiałam zetknąć się z rzeczywistością wyjścia z Akademii, która tworzyła pewnego rodzaju klosz i była jeszcze beztroskim czasem młodości. Zbiegło się to z tym, że moja babcia złamała biodro i w konsekwencji, co zresztą zostało pokazane w jednym z moich cykli Danse Macabre, przez wiele lat była unieruchomiona. Musieliśmy się nią opiekować i była to sytuacja traumatyczna dla niej. W intuicyjny sposób wykonałam tę pracę, ponieważ wyniosłam wszystkie jej meble. Ten pokój to jest całe jej mieszkanie, które zostało w taki sposób unieruchomione. Nie chcę tego sama interpretować, ale można powiedzieć, że jest to intuicyjna odpowiedź bardzo młodej artystki na zastaną sytuację życiową, która przestaje być czasem beztroskiej młodości, szaleństw i staje się zetknięciem z prawdziwym życiem, ze starością, ze śmiercią, z bólem.
19 WIOSEN
A.M.: Cały czas gniotę kartkę, na której miałam zapisane pytania i jak widzisz nie zaglądam do niej. Może szkoda, że nie zaglądam. Chciałam Cię zapytać o jeszcze jedną rzecz, a mianowicie dźwięk, ponieważ używasz w swoich pracach dźwięku, głosu narratora, ale również posługujesz się muzyką Mozarta czy innych kompozytorów. Chcę zapytać o twój udział w kultowej grupie punkowej 19 wiosen. Odwinę teraz ten mój rulon, ponieważ mam tutaj cytat, który mnie zaintrygował: „te piosenki, mowa o 19 wiosnach, brzmią jak nieudolne wprawki wychowanków osiedlowego domu kultury, jednak jako wykopalisko archeologiczne polskiej piosenki zaczynają nabierać innego kontekstu”. Co o tym sądzisz i czy miałabyś ochotę nadać temu nowy kontekst? Jak 19 wiosen wpłynęło na to co później robiłaś, na kontakty z ludźmi, pojawiła się odwaga sceniczna?
A.O.: 19 wiosen wydarzyło się jak miałam 19 wiosen czyli 19 lat i jeszcze nie studiowałam na Akademii Sztuki. Faktycznie przez rok grałam w reaktywowanym wtedy zespole. Zespół poszukiwał kogoś kto grałby na gitarze basowej. Dla mnie to był niesamowity okres, dlatego że byłam bardzo młoda. Miałam 19 lat, jeździliśmy na koncerty, nagrałam dwie płyty, jedną w Radiu Łódź, drugą w Akademii Muzycznej w Warszawie, i ten zespół był niesamowitym zespołem. Składał się z ludzi, którzy są bardzo interesujący. W tej muzyce, przynajmniej w moich czasach, pojawiały się takie momenty jak wykorzystania barokowych motywów, Mozarta, Bacha i dla mnie było to interesujące, że ten zespół nie był wyłącznie punkowym zespołem, tylko był taki dziwny.
A.M.: Skoro dźwięki to teraz „cisza” – czyli twój cykl Cisza. Zwracasz uwagę na rzeczy niedopowiedziane. Tam pewna dramaturgia buduje się przez to, że nie pokazujesz „czegoś”. Wydaje mi się, że właśnie cisza często jest bardziej niepokojąca niż dźwięk, dlatego że jest nienaturalnym stanem, jest to stan „bez życia”.
Na które z twoich ostatnich video chciałabyś zwrócić naszą uwagę?
ODKRYWANIE RZECZY NIEOCZYWISTYCH
A.O.: Ostatnie moje dwa videa czyli Wełna nietoperzy i Królestwo ciemności są to prace, które powstały w wyniku mojego zamiłowania do czytania i docierania do starych już, zapomnianych relacji dotyczących odkrywania świata. Dlatego że w pewnym momencie w tej mojej chęci odkrywania rzeczy nieoczywistych zaczęłam być ciekawa jak to wyglądało, kiedy było się odkrywcą i pierwszy raz w życiu zobaczyło się „coś”. Żyjemy w czasach, gdy duża część jest już „zobaczona” i tych nowości trzeba szukać poprzez inne media. Zaczęło mnie interesować jaki był ten stan przeciwny, kiedy wszystko było jeszcze przed nami. Zaczęłam czytać opowieści Pigafetty i historie o podróży Magellana, oglądać filmy bazują na tych relacjach. Tam znajdują się cytaty z książek albo parafrazy, opowieści Marco Polo, który, jako pierwszy wyruszył eksplorować Azję. Są to o tyle ciekawe rzeczy, że tych książek nikt teraz nie czyta a są to opowieści autentyczne, relacje opisane językiem, w którym na przykład węgiel określany jest jako „czarne kamienie które się żarzą”, dlatego, że nikt jeszcze nie znał słowa „węgiel”. Te opowieści są też bardzo okrutne dlatego, że zetknięcie z naszą cywilizacją było też momentem końcowym…
A.M.: …tamtej cywilizacji.
SZUKANIE BIAŁYCH PLAM
A.O.: I ten opis jest już jej ostatnim opisem. To zainteresowanie czyli szukanie białych plam i powrót do historii, która wydarzyła się wiele lat temu, i którą uznajemy za normalną i możemy przeczytać. Ten powrót jest prawdopodobnie efektem mojej fotograficznej ciekawości, poszukiwaniem nowych sposobów odkrywania świata. To mnie ostatnio zainteresowało. Te filmy to wygenerowane przeze mnie animacje. Film powstaje jako wyobrażenie w mojej głównie, gdzie mogę totalnie panować nad tym co chcę pokazać, ponieważ nie muszę odtwarzać tego w rzeczywistości, tylko mogę to przedstawić w komputerze. W dzisiejszych czasach większość filmów jest generowana. Większość fotografii w katalogach również, nawet nie zdajemy sobie sprawy, że się z tym stykamy. To jest dla mnie ciekawe pole obserwacji.
Wydaje mi się, że dla mnie punktem wyjścia zawsze będzie fotografia. Pomimo że nie posługuję się już tym medium, już nie fotografuję, ale fotografia jest dla mnie bazą krytyczno-teoretyczną, którą cały czas się zajmuję.
A.M.: Wydaje mi się, że kiedy się czymś zajmujemy na początku naszej twórczości, zagadnieniem, zjawiskiem, które nas prowokuje – często robi nam ono taki „tatuaż w mózgu” i zawsze już myślimy o nim. Nawet krocząc inną ścieżką odwołujemy się do naszych pierwszych najważniejszych doświadczeń. Ponieważ moim „tatuażem w głowie” jest tkanina, nawet kiedy nie robię tkaniny w sensie projektowym to pojawia się echem w moich pracach. Wspominałam ci, że zrealizowałam reenactment Króliczka Katarzyny Kobro i traktowałam tę pracę jako poszukiwanie pierwszego wzoru, który Kobro zrobiła. Podeszłam do tego z taką pieczołowitością jak Zagrodzki podchodził do odtwarzania jej rzeźb. Również miałam na uwadze tkaninę, to że króliczek jest wykonany z welwetu, który oczywiście precyzyjnie odszukałam. Chciałam nadać tej pracy wartość dzieła. Temu co miało wartość przede wszystkim emocjonalną – podarunku dla dziecka, i ta tkanina mi towarzyszyła. To był filc, to był sztruks, to była „dotykowość”.
Wspominałaś o tym, że zaraz po studiach pracowałaś jako projektantka.
PROJEKTOWANIE
A. O.: Tak.
A.M.: Pracowałaś jako projektantka, mimo że nie kończyłaś projektowania. Zdolne osoby sprawdzają się wszędzie. Jak to odbierasz: „skończyło się i dobrze, że się skończyło?”, czy „fajnie, że miałam to doświadczenie”, „chciałabym o tym zapomnieć” albo „niewykluczone, jeszcze o tym pomyślę”. Jak to odbierasz?
A.O.: Lubiłam projektować, sprawiało mi to dużą przyjemność. Od momentu kiedy skończyłam studia do momentu kiedy zaczęłam pracować w Akademii Sztuki w Szczecinie, z przerwami, pracowałam jako projektantka w branży odzieżowej, na różnych stanowiskach, Muszę powiedzieć, że ta praca bardzo mi się podobała i gdyby nie to, że jednak bardziej podoba mi się zajmowanie się sztuką i praca ze studentami, która też jest formą twórczości artystycznej, bo cały czas ma się kontakt z młodymi ludźmi, ich pomysłami, to pewnie dalej bym pracowała w branży odzieżowej, ponieważ to jest bardzo przyjemne.
TY I JA
A.M.: Aniu jak wiesz przygotowałam dla Ciebie printy, druki. Zrobiłam screeny z niektórych twoich filmów, zdjęć, które przesłałaś. Są to proste multiplikacje, zatrzymane w kadrze i przeniesione na tkaninę. Coś czego możemy dotykać.
Jedną z moich prac jest nietypowy performance Sklep Bławatny, podczas którego rozdawałam materiały, na których znajduje się króliczek Katarzyny Kobro – fotografia zmultiplikowana. Nawiasem mówiąc jest tutaj również króliczek w sukieneczce, którą uszyłam – jest to zminiaturyzowana sukienka projektu Katarzyny Kobro. Ubrałam króliczka w sukienkę na ósmego marca. Przygotowałam też, jak już wcześniej wspominałam, printy twoich praca – proszę bardzo.
A.O.: Super.
A.M.: To jest Twoja kompozycja.
A.O.: Pięknie.
A.M.: …i jeszcze przygotowałam kadry z filmów, zatrzymane, zmultiplikowane. Bardzo ci do twarzy w twojej kompozycji, jako princie. Możesz coś o niej powiedzieć?
A.O.: Kompozycja bazuje na pracach Kobro, ponieważ pod względem formalnym przypomina jedną z kompozycji przestrzennych Katarzyny Kobro. Praca nazywa się Kompozycja Przestrzenna (piwnica pedofila). Stworzyłam trzy takie modele bazując na infografice znalezionej w Internecie przy okazji afery z austriackim pedofilem, który przetrzymywał swoją córkę w piwnicy. Okazało się że żadna z nich nie jest prawdziwa.
Moje kompozycje bardzo przypominają kompozycje przestrzenne bazujące na szukaniu idealnej harmonii między przestrzenią a płaszczyzną, które proponują Kobro i Strzemiński w swoich teoretycznych pismach.
A.M.: Mamy piwnicę dla pedofila w wersji miłego dotyku.
A.O.: Welurku miłego.
A.M.: Przygotowałam też multiplikacje kadrów z twojego filmu.
A.O.: Gatunek synantropijny czyli moja praca video, która opowiada o życiu karaluchów, bazuje na znalezieniu podobieństwa między cyklem życia karalucha a człowieka. Jest zaskakująco podobny.
A.M.: No i oczywiście mamy Wełnę Nietoperza.
A.O.: To moja ostatnia praca, czyli złote zęby z filmu Wełna nietoperza.
A.M.: To mój prezent dla ciebie, żebyś wybrała króliczka i swoje prace na pamiątkę tego spotkania.
A.O.: Dziękuję, są cudowne.
A.M.: Pięknie dziękuję. Do zobaczenia. My z Łodzi, do zobaczenia w Szczecinie.
A.O.: No właśnie.
Rozmawiały:
Aurelia Mandziuk
Absolwentka ASP w Łodzi (dawniej PWSSP w Łodzi). Zajmuje się tkaniną, tworzy obiekty i instalacje z pogranicza wielu dziedzin sztuki.
Anna Orlikowska
Absolwentka ASP w Łodzi. Fotografka, autorka wideo i instalacji.
Video i montaż: Krzysztof Lewandowski
Łódź 2021